Kiedy Polska znajdowała się u szczytu swej potęgi? Czy wtedy, gdy z powodzeniem odpierała dwustronną inwazję swoich najgroźniejszych sąsiadów, czyli Imperium Osmańskiego i Wielkiego Księstwa Moskiewskiego (lata 1633?1634)? Czy może pod koniec panowania Władysława IV Wazy, gdy potężna Rzeczpospolita cieszyła się pokojem, ponieważ nawet sułtan obawiał się konfliktu z nią? A może wówczas, gdy polska załoga stacjonowała na moskiewskim Kremlu (1610?1612)? Trudno powiedzieć. Każdy wybór będzie arbitralny, zwłaszcza, że znalazłoby się znacznie więcej momentów w naszej historii, które do tego tytułu mogą śmiało pretendować.
Czytając opinie posłujących do Polski w latach 1572 ? 1573 Francuzów, biskupa Walencji Jeana de Montluc'a oraz jego głównego sekretarza Jeana de Choisnyn, można odnieść wrażenie, że właśnie wówczas przeżywała ona swój złoty wiek. W ich relacjach jawi nam się obraz kraju rozległego, zamożnego, zamieszkanego przez cnotliwą, mądrą i dzielną szlachtę. Kraju nie gnębionego podatkami, a choć podzielonego religijnie, to jednak nie pogrążonego w konfliktach na tle wyznaniowym. Nic więc dziwnego, iż Jean de Choisnyn uważał, że skoro taki kraj, tacy jego obywatele, obrali Francuza (księcia d'Anjou, Henryka Walezego) na swego króla, to był to dla Francji największy zaszczyt, jaki ją dotąd spotkał.
?W raporcie złożonym IKMościom o toczonych w Polsce negocjacjach [biskup Walencji Jean de Montluc] głosił chwałę Królestwa Polskiego z trzech powodów:
Po pierwsze: z uwagi na wielki ? bo co najmniej dwukrotnie większy od Francji ? obszar, jaki ten kraj zajmuje.
Po drugie: wyrażał pochwałę Polsce ze względu na dużą urodzajność kraju i nadmiar produktów koniecznych do zaspokojenia potrzeb życiowych i przyjemności ludzkich, z wyjątkiem jedynie wina, chociaż pomimo wszystko nie ma tutaj ani miasta, ani wsi nawet, które by nie były w ten trunek dobrze zaopatrzone. W dodatku można go tam nabyć po wiele tańszych cenach niż przeciętnie w Paryżu. Przy tym win węgierskich, reńskich, gaskońskich i małmazji tak wielkie ilości dostarczają Polakom Ormianie znad Morza Czarnego, że szlachcic, który nie uraczy przyjaciela czterema lub pięcioma gatunkami wina i innymi smakołykami, sprowadzonymi z Italii lub Lewantu [Azji Mniejszej, Syrii, Egiptu] ? jest przekonany, że nie dość gościnnie przyjął gościa.
Taniość tych wszystkich produktów pochodzi przede wszystkim stąd, że brak w Polsce monopoli, głównie na zboże i wino. [?]
Trzecim powodem wielkich pochwał dla wspomnianego Królestwa jest zaszczytna wzmianka biskupa o szlachcie omawianego kraju. Szlachta ta wybija się spośród wszystkich innych narodów z pięciu powodów:
Po pierwsze dlatego, że można z całą ścisłością stwierdzić, iż szlachty w Polsce jest więcej niż we Francji, Anglii i Hiszpanii razem wziętych.
Po wtóre, z uwagi na jej rozsądek i zręczność. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nie ma na świecie narodu, który by potrafił w tak szybkim czasie przejąć dobre obyczaje i cnoty od innych narodów. [?]
Po trzecie: szlachta polska ? mówił biskup ? jest polecenia godna jeszcze z powodu cechującej ją odwagi i zręczności w rzemiośle wojennym. Pod tym względem może iść w zawody z każdą inną szlachtą na świecie. Nie ma narodu, który by równie dobrze i cierpliwie znosił mrozy i upały, i wszelkie trudy ? jak Polacy. Przypuszczam, że powodem tego jest ich skłócenie z sąsiadami, a przeto przyzwyczajanie od dziecka do niewygód wojennych. Należy podkreślić jeszcze i to, że nawet w czasie pokoju i w czasie przebywania w domu sposób ich życia bardziej przypomina tryb obozowy niż domowy. Można też stwierdzić naocznie, że zwykle po wielkich biesiadach, trwających niemal zawsze od rana do późnej nocy, resztę nocy poświęcają na powrót do domów konno, i to w czasie największych mrozów. A jeśli coś ważnego mają wykonać, nie jedzą aż dopiero wieczorem. Nie należy przypuszczać, by znalazł się na świecie naród, który by tak długo i tak łatwo znosił głód jak naród polski. Reasumując, chcę powiedzieć, że sława wojenna szlachty polskiej tak długo w niczym nie ustąpi dawnej, jak długo na jej czele stać będzie wódz tak dobry, jak obecny król.
Po czwarte ? nadmienia biskup Walencji ? szlachta polska przewyższa każdą inną jednością i bystrością oraz podtrzymywaniem raz zadzierzgniętych węzłów przyjaźni. Wprawdzie wiele tam jest wyznań, do których szerzenia przyczyniła się ? jak powiadają ? pobłażliwość króla, jednakże szlachta ? w zgodnym przekonaniu, że waśnie na tle religijnym spowodowałyby ruinę kraju ? nigdy z tego powodu wzajemnie na siebie nie nastaje. Przeciwnie, pełna jest nadziei, że dzięki rozsądkowi króla nadejdzie dzień, który doprowadzi do zjednoczenia wszystkich, pomimo tak wielkiej różnicy poglądów religijnych. Oto przyczyna bardzo troskliwie kultywowanych wzajemnych stosunków przyjacielskich. Gdyby bowiem ? jak utrzymują ? raz dobyli przeciw sobie miecza, nie tylko uległyby zerwaniu łączące każdego z nich wzajemne węzły przyjaźni, ale już nigdy z tak powszechną gorliwością nie stanęliby do wspólnej obrony państwa.
Na piąty i najbardziej zasługujący na pochwałę punkt składa się wierność i posłuszeństwo Polaków wobec prawnie obranych królów. Wiadomo, że chociaż przysługuje im prawo wyboru króla, to zawsze dotychczas wybierali synów królów panujących. Nie wydaje mi się, by wśród innych narodów można było spotkać się z podobnym przykładem. [?]
Tak oto brzmi sprawozdanie rzeczonego biskupa Walencji, przekazane do rąk IKMości, tudzież do wiadomości parlamentu francuskiego.
Niechże dorzucę tu jeszcze i ja słowo w odpowiedzi niektórym osobom utrzymującym, że Królestwo Polskie nie ma takich dochodów jak Francja. Jestem tego samego zdania, ale dodać muszę, że nie znają tam też podatków ani też podymnego [podatek od ?dymu?, czyli od chałupy], ja również ? niechże zgodzą się ze mną moi przeciwnicy ? nie ma w Polsce obowiązku utrzymywania trzech lub czterech tysięcy ludzi zbrojnych na żołdzie, co stało się w naszym królestwie zasadniczą przyczyną ustanowienia pierwszych podatków. Nie wydaje też król polski rok w rok 300 lub 400 tysięcy franków na utrzymanie galer; nie obciążają go wydatki dwunastu setek tysięcy [1,2 mln] franków rocznie na pensje urzędników sądowych i skarbowych ? jak to się dzieje u nas; nie musi też wypłacać piętnastuset tysięcy [1,5 mln] franków rocznie dla skaptowania sobie szlachty, nie ciąży też na nim obowiązek wypłacania dwunastuset [1,2 mln] franków na wypłatę żołdu piechocie, rozłożonej po garnizonach francuskich.
Słowem, ci, którzy bez znajomości sprawy mówią, co im ślina na język przyniesie, niechaj zechcą się jeszcze przekonać o tym, że król nieboszczyk Zygmunt [I, zwany Starym], ojciec zmarłego ostatnio władcy [Zygmunta II Augusta], żył z bardzo szczupłych dochodów tak wspaniale, jak żaden inny władca chrześcijański w tym czasie. Jego małżonka, królowa Bona, kiedy wyjechała, wywiozła z Polski 600 tysięcy talarów bitych. Ostatni zaś król [Zygmunt II August] posiadał w chwili swej śmierci 6000 rumaków w swych stajniach, tudzież kosztowności, że większych w całej Europie nie ma. Dodam też, że bogatych szat, broni i artylerii pozostawił więcej, niż ich posiadają wszyscy razem żyjący obecnie królowie.
W myśl Prawa telekomunikacyjnego (Dz.U. z 21.12.2012, poz. 1445) informujemy, iż w celu ułatwienia dostępu użytkowników do serwisu, wykorzystywane są pliki cookies (tzw. ciasteczka).
Jeśli nie wyrażają Państwo na to zgody, proszę wyłączyć obsługę cookies w ustawieniach swojej przeglądarki.>> więcej informacji o plikach cookies
ROBIN HOOD( 16-11-01 10:29:07 #0 )
Ach co za czasy,a dzisiaj jestesmy Wasalem UE
Kiedy Polska znajdowała się u szczytu swej potęgi? Czy wtedy, gdy z powodzeniem odpierała dwustronną inwazję swoich najgroźniejszych sąsiadów, czyli Imperium Osmańskiego i Wielkiego Księstwa Moskiewskiego (lata 1633?1634)? Czy może pod koniec panowania Władysława IV Wazy, gdy potężna Rzeczpospolita cieszyła się pokojem, ponieważ nawet sułtan obawiał się konfliktu z nią? A może wówczas, gdy polska załoga stacjonowała na moskiewskim Kremlu (1610?1612)? Trudno powiedzieć. Każdy wybór będzie arbitralny, zwłaszcza, że znalazłoby się znacznie więcej momentów w naszej historii, które do tego tytułu mogą śmiało pretendować.
Czytając opinie posłujących do Polski w latach 1572 ? 1573 Francuzów, biskupa Walencji Jeana de Montluc'a oraz jego głównego sekretarza Jeana de Choisnyn, można odnieść wrażenie, że właśnie wówczas przeżywała ona swój złoty wiek. W ich relacjach jawi nam się obraz kraju rozległego, zamożnego, zamieszkanego przez cnotliwą, mądrą i dzielną szlachtę. Kraju nie gnębionego podatkami, a choć podzielonego religijnie, to jednak nie pogrążonego w konfliktach na tle wyznaniowym. Nic więc dziwnego, iż Jean de Choisnyn uważał, że skoro taki kraj, tacy jego obywatele, obrali Francuza (księcia d'Anjou, Henryka Walezego) na swego króla, to był to dla Francji największy zaszczyt, jaki ją dotąd spotkał.
Poniżej cytuję fragmenty z dzieła tegoż właśnie autora, zatytułowanego ?Discovrs av vray, de tovt ce qui s'est faict et passé pour l'entiere negociation de l'election du roy de Polongne, diuisé en trois liures. Faict par Jehan Choisnyn de Chastelleraud, secretaire du roy de Polongne.? Fragmenty te najlepiej dowodzą iż w tamtym okresie to Francuzi na Polaków patrzyli z podziwem i zazdrością. I zaprawdę porównując ówczesną sytuację obu krajów, mieli ku temu powody.
?W raporcie złożonym IKMościom o toczonych w Polsce negocjacjach [biskup Walencji Jean de Montluc] głosił chwałę Królestwa Polskiego z trzech powodów:
Po pierwsze: z uwagi na wielki ? bo co najmniej dwukrotnie większy od Francji ? obszar, jaki ten kraj zajmuje.
Po drugie: wyrażał pochwałę Polsce ze względu na dużą urodzajność kraju i nadmiar produktów koniecznych do zaspokojenia potrzeb życiowych i przyjemności ludzkich, z wyjątkiem jedynie wina, chociaż pomimo wszystko nie ma tutaj ani miasta, ani wsi nawet, które by nie były w ten trunek dobrze zaopatrzone. W dodatku można go tam nabyć po wiele tańszych cenach niż przeciętnie w Paryżu. Przy tym win węgierskich, reńskich, gaskońskich i małmazji tak wielkie ilości dostarczają Polakom Ormianie znad Morza Czarnego, że szlachcic, który nie uraczy przyjaciela czterema lub pięcioma gatunkami wina i innymi smakołykami, sprowadzonymi z Italii lub Lewantu [Azji Mniejszej, Syrii, Egiptu] ? jest przekonany, że nie dość gościnnie przyjął gościa.
Taniość tych wszystkich produktów pochodzi przede wszystkim stąd, że brak w Polsce monopoli, głównie na zboże i wino. [?]
Trzecim powodem wielkich pochwał dla wspomnianego Królestwa jest zaszczytna wzmianka biskupa o szlachcie omawianego kraju. Szlachta ta wybija się spośród wszystkich innych narodów z pięciu powodów:
Po pierwsze dlatego, że można z całą ścisłością stwierdzić, iż szlachty w Polsce jest więcej niż we Francji, Anglii i Hiszpanii razem wziętych.
Po wtóre, z uwagi na jej rozsądek i zręczność. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nie ma na świecie narodu, który by potrafił w tak szybkim czasie przejąć dobre obyczaje i cnoty od innych narodów. [?]
Po trzecie: szlachta polska ? mówił biskup ? jest polecenia godna jeszcze z powodu cechującej ją odwagi i zręczności w rzemiośle wojennym. Pod tym względem może iść w zawody z każdą inną szlachtą na świecie. Nie ma narodu, który by równie dobrze i cierpliwie znosił mrozy i upały, i wszelkie trudy ? jak Polacy. Przypuszczam, że powodem tego jest ich skłócenie z sąsiadami, a przeto przyzwyczajanie od dziecka do niewygód wojennych. Należy podkreślić jeszcze i to, że nawet w czasie pokoju i w czasie przebywania w domu sposób ich życia bardziej przypomina tryb obozowy niż domowy. Można też stwierdzić naocznie, że zwykle po wielkich biesiadach, trwających niemal zawsze od rana do późnej nocy, resztę nocy poświęcają na powrót do domów konno, i to w czasie największych mrozów. A jeśli coś ważnego mają wykonać, nie jedzą aż dopiero wieczorem. Nie należy przypuszczać, by znalazł się na świecie naród, który by tak długo i tak łatwo znosił głód jak naród polski. Reasumując, chcę powiedzieć, że sława wojenna szlachty polskiej tak długo w niczym nie ustąpi dawnej, jak długo na jej czele stać będzie wódz tak dobry, jak obecny król.
Po czwarte ? nadmienia biskup Walencji ? szlachta polska przewyższa każdą inną jednością i bystrością oraz podtrzymywaniem raz zadzierzgniętych węzłów przyjaźni. Wprawdzie wiele tam jest wyznań, do których szerzenia przyczyniła się ? jak powiadają ? pobłażliwość króla, jednakże szlachta ? w zgodnym przekonaniu, że waśnie na tle religijnym spowodowałyby ruinę kraju ? nigdy z tego powodu wzajemnie na siebie nie nastaje. Przeciwnie, pełna jest nadziei, że dzięki rozsądkowi króla nadejdzie dzień, który doprowadzi do zjednoczenia wszystkich, pomimo tak wielkiej różnicy poglądów religijnych. Oto przyczyna bardzo troskliwie kultywowanych wzajemnych stosunków przyjacielskich. Gdyby bowiem ? jak utrzymują ? raz dobyli przeciw sobie miecza, nie tylko uległyby zerwaniu łączące każdego z nich wzajemne węzły przyjaźni, ale już nigdy z tak powszechną gorliwością nie stanęliby do wspólnej obrony państwa.
Na piąty i najbardziej zasługujący na pochwałę punkt składa się wierność i posłuszeństwo Polaków wobec prawnie obranych królów. Wiadomo, że chociaż przysługuje im prawo wyboru króla, to zawsze dotychczas wybierali synów królów panujących. Nie wydaje mi się, by wśród innych narodów można było spotkać się z podobnym przykładem. [?]
Tak oto brzmi sprawozdanie rzeczonego biskupa Walencji, przekazane do rąk IKMości, tudzież do wiadomości parlamentu francuskiego.
Niechże dorzucę tu jeszcze i ja słowo w odpowiedzi niektórym osobom utrzymującym, że Królestwo Polskie nie ma takich dochodów jak Francja. Jestem tego samego zdania, ale dodać muszę, że nie znają tam też podatków ani też podymnego [podatek od ?dymu?, czyli od chałupy], ja również ? niechże zgodzą się ze mną moi przeciwnicy ? nie ma w Polsce obowiązku utrzymywania trzech lub czterech tysięcy ludzi zbrojnych na żołdzie, co stało się w naszym królestwie zasadniczą przyczyną ustanowienia pierwszych podatków. Nie wydaje też król polski rok w rok 300 lub 400 tysięcy franków na utrzymanie galer; nie obciążają go wydatki dwunastu setek tysięcy [1,2 mln] franków rocznie na pensje urzędników sądowych i skarbowych ? jak to się dzieje u nas; nie musi też wypłacać piętnastuset tysięcy [1,5 mln] franków rocznie dla skaptowania sobie szlachty, nie ciąży też na nim obowiązek wypłacania dwunastuset [1,2 mln] franków na wypłatę żołdu piechocie, rozłożonej po garnizonach francuskich.
Słowem, ci, którzy bez znajomości sprawy mówią, co im ślina na język przyniesie, niechaj zechcą się jeszcze przekonać o tym, że król nieboszczyk Zygmunt [I, zwany Starym], ojciec zmarłego ostatnio władcy [Zygmunta II Augusta], żył z bardzo szczupłych dochodów tak wspaniale, jak żaden inny władca chrześcijański w tym czasie. Jego małżonka, królowa Bona, kiedy wyjechała, wywiozła z Polski 600 tysięcy talarów bitych. Ostatni zaś król [Zygmunt II August] posiadał w chwili swej śmierci 6000 rumaków w swych stajniach, tudzież kosztowności, że większych w całej Europie nie ma. Dodam też, że bogatych szat, broni i artylerii pozostawił więcej, niż ich posiadają wszyscy razem żyjący obecnie królowie.